Gospodarka rośnie nam szybciej niż się spodziewano. W pierwszym kwartale produkt krajowy brutto Polski był o 3,4% wyższy niż rok wcześniej – poinformował Główny Urząd Statystyczny. To wynik o 0,1 pkt. proc. wyższy, niż podano w pierwszym szacunku.
PKB wyrównany sezonowo odnotował wzrost o 1,1% kdk i 3,5% rdr wobec 0,7% kdk i 2,5% rdr odnotowanych w czwartym kwartale 2013 roku. Wzrost gospodarczy w pierwszym kwartale 2014 roku był najszybszy od dwóch lat.
– Największy wkład we wzrost PKB miała konsumpcja prywatna, która zwiększyła się realnie o 2,6% rdr. Pozytywnie zaskoczyły inwestycje, których wartość wzrosła o 10,7% rdr i był to największy wzrost od sześciu lat! Za sprawą przyspieszenia dynamiki importu (+6,9% rdr wobec 4,2% kwartał wcześniej) zmalał wkład handlu zagranicznego, który w pierwszym kwartale wyniósł tylko 0,5 pkt. proc. do wzrostu PKB. To najmniej od drugiego kwartału 2011 roku – stwierdza Krzysztof Kolany, główny analityk Bankier.pl.
Wzrost PKB w I kw. pozytywnie zaskoczył i jest wyższy od spodziewanego.
– Wartość 3,4% mieliśmy osiągnąć dopiero w II kw. 2014 roku. Odczyt ten oznacza, że pomylili się praktycznie wszyscy z OECD, KE i MFW włącznie, którzy szacowali, że polska gospodarka nie będzie się „aż tak szybko” rozwijać i na takie wyniki musimy poczekać co najmniej do 2015 roku. Nie oznacza to, że jest dobrze. Największy wpływ na wzrost PKB ma konsumpcja prywatna. Polacy realnie nie mają dużo więcej pieniędzy, więc to nie uzasadnia aż takiego optymizmu zakupowego. Równocześnie nie poprawiły się znacznie statystyki dotyczące zatrudnienia – stwierdza Łukasz Piechowiak, główny ekonomista Bankier.pl.
Od początku roku stopa bezrobocia mocno się obniżyła (ponad 1 p. proc.), ale w największym stopniu spowodowane jest to nakładami na staże i szkolenia, a to nie są „prawdziwe miejsca pracy”. Słowem – konsumpcja rośnie, bo nie boimy się wydawać, ale brakuje nam do tego jeszcze twardych podstaw. Martwi odrobinę rachityczność sektora przedsiębiorstw, aczkolwiek w niektórych branżach widać znaczną poprawę, np. wzrost w budownictwie wyniósł ponad 8%. Niemniej, dopóki nie wzrośnie nam zatrudnienie, to cały wzrost gospodarczy będzie wisieć na włosku. Bo to, że mamy dobry wynik, musi się realnie przekładać na sytuację przeciętnych obywateli. Jeśli tak nie jest, to nie ma wzrostu, tylko jest konserwacja.
– Z praktyki wynika, że przy takich danych stopa bezrobocia powinna zacząć obniżać się nawet bez nakładów na aktywne formy walki z bezrobociem i to silniej, niż wynikałoby to z wahań sezonowych. To implikuje podwyżki, bo obniży się podaż pracy. Dodatkowo większa konkurencja ze strony przedsiębiorstw winna prowadzić do obniżenia cen na niektóre produkty. Wyniki po I kw. są bardzo dobre, ale niewykluczone, że 3 miesiące to za mało, by przeciętny obywatel to zauważył – dodaje Łukasz Piechowiak, główny ekonomista Bankier.pl.
„Jump” – Odważ się na zmianę i skocz w przyszłość pełną możliwości
Czy w Twoim życiu brakuje impulsu do działania? Kim Perell, amerykańska bizneswoman i autorka bestsellerów, pokazuje, że największym ryzykiem jest…...