Ceny ropy naftowej powinny pozostać niskie, a osiągnięcie poziomu 45 dolarów za baryłkę będzie dużym sukcesem producentów – prognozuje Daniel Piekarek, analityk z Banku BPS. Jego zdaniem słabo zachowywać się będzie także miedź, co jest efektem spowolnienia gospodarczego w Chinach i Rosji. Znacznie lepsze perspektywy widzi natomiast na rynku złota. Ewentualna eskalacja kryzysu zadłużeniowego w Europie może wywindować ceny kruszcu do poziomu 1350 dol. za uncję.
– Niskie ceny ropy naftowej, które utrzymują się od początku roku, wynikają przede wszystkim z czynników podażowych – mówi agencji informacyjnej Newseria Inwestor Daniel Piekarek analityk Banku BPS. – Natomiast korekta, która została zapoczątkowana w połowie lutego, wynikała głównie z informacji o tym, że Rosja wraz z Arabią Saudyjką, Wenezuelą oraz Katarem porozumiały się w sprawie ograniczenia czy zamrożenia wydobycia na poziomie ze stycznia 2016 rok – dodaje.
W styczniu poziom wydobycia rosyjskiej ropy wzrósł do najwyższego poziomu w historii i wyniósł 10,9 mln baryłek dziennie. Nieco mniej, bo 10,2 mln, pompowane było z szybów należących do Arabii Saudyjskiej. Z kolei dobowa produkcja Wenezueli wynosiła ok. 2,4 mln baryłek. Katar wytwarzał już znacznie mniej, bo ok. 0,7 mln baryłek na dzień. Porozumienie o niezwiększaniu produkcji zostało zawarte w połowie lutego.
Deklaracja spowodowała silną korektę wzrostową na rynku ropy naftowej. Cena surowca w ciągu zaledwie 6 tygodni wzrosła aż o 50 proc., osiągając poziom ponad 41 dolarów. Obecnie inwestorzy płacą za baryłkę ok. 38–40 dol.
– To porozumienie jest bardzo warunkowe. Zakłada, że rzeczywiście to zamrożenie produkcji będzie miało miejsce tylko wtedy, kiedy główny rywal Arabii Saudyjskiej, czyli Iran, również zgodzi się zamrozić swoje poziomy produkcji – wyjaśnia Piekarek.
Zdaniem eksperta jest to jednak mało prawdopodobne. Powodem jest chęć odrobienia strat, które irański eksport poniósł w wyniku sankcji handlowych obowiązujących przez ostatnie 10 lat. W ocenie Daniela Piekarka potencjał do dalszych wzrostów jest bardzo ograniczony, a osiągnięcie ceny 45 dol. za baryłkę będzie można uważać za bardzo duży sukces producentów.
– Z kolei złoto w tym roku powinno być przez inwestorów faworyzowane. Powodem jest wiele zamrożonych czy uśpionych konfliktów, szczególnie w Europie, takich jak m.in. kryzys zadłużeniowy – przewiduje analityk Banku BPS – Myślę, że Grecja jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa. Ten kryzys wciąż nie jest rozwiązany. Wiele zależy od postępu negocjacji zarówno z MFW, EBC, jak i z Komisją Europejską.
Złoto od stycznia zdrożało już o ponad 16 proc. Analityk spodziewa się kontynuacji wzrostowego trendu i osiągnięcia na koniec 2016 roku ceny 1350 dolarów za uncję. Oznaczałoby to 10-procentowy wzrost wobec obecnych poziomów.
– Notowania miedzi podobnie jak ropy naftowej w dużym stopniu uzależnione są od koniunktury panującej na świecie. Popyt na surowce w ostatnich latach pochodził głównie od gospodarek określanych jako BRIC, czyli Chin, Rosji i Brazylii – wyjaśnia Piekarek – Obecnie jednak w Chinach mamy spowolnienie gospodarcze, w Rosji jest recesja, w Brazylii również.
Analityk Banku BPS nie widzi obecnie żadnej gospodarki, która mogłaby uzupełnić tę lukę. W związku z tym prawdopodobnym scenariuszem na najbliższe miesiące dla miedzi jest stabilizacja cen na niskich poziomach.
Aktualnie inwestorzy za tonę miedzi płacą 4,6–4,7 tys. dol. Jest to poziom bliski 8-letnim minimom notowanym w styczniu 2016 roku. W ciągu ostatnich 3 lat cena surowca obniżyła się o prawie 40 proc.